Bułeczki kryzysowe
Skończył mi się chleb.. nie wiem jakim cudem bo ja go od dwóch tygodni nie jem.. mam pewne podejrzenia, że to albo kot albo mój mąż ale dochodzę do tego jeszcze 🙈
A tak serio to na prawdę skończył nam się chleb, a że nie uruchomiłam zakwasu, a wężowy musi w pracy jeść wymyśliłam bułki. Bazowałam na swoim starym przepisie i wyszły wy*ebiście
SKŁADNIKI:
*500g mąki pszennej
*150g gęstego jogurtu
*170g wody
*2 łyżeczki cukru
*7g drożdży suchych
*10g drożdży zwykłych
*2 łyżki margaryny Kasi
*1 żółtko
*2 łyżki słonecznika
*2 kopiate łyżki smażonej cebulki (kupiłam gotową)
WYKONANIE:
Nie mieszam drożdży z ciepłym mleczkiem 😒 i nie odstawiam to mają być szybkie kryzysowe bułki dlatego do dużej miski wrzucam mąkę, jogurt, wodę, cukier, drożdże, roztopioną margarynę, słonecznik, cebulkę i mieszam wszystko razem (robotem albo łapą) i zostawiam do wyrośnięcia w piekarniku z włączonym światłem albo słońcu jak pogoda dopiszę (jedno z najdłuższych zdań w moim życiu 🙈). Po wyrośnięciu rozkładamy papier i na nim rozkładany uformowane już z ciasta małe bułeczki. Zróbcie małe krągłe kulki w ilości 6-8. Po podwojeniu, a nawet potrojeniu objętości malujemy je rozmieszanym żółtkiem i mlekiem. Piekarnik nagrzewany do 200 stopni i pieczemy góra dół przez 20 minut. Efekt poniżej.. sama zeżarłam jedną w ramach desperacji 🙈
Komentarze
Prześlij komentarz